23 lipca 1945 roku prezydent miata [Piotr Zaremba] wydał zarządzenie „Celem nadania miastu estetycznego wyglądu…” gdzie pisze m.in.:
Zarządcy domów względnie ich zastępcy, obowiązani są do dnia 1 sierpnia br. [1945] usunąć na terenie całego miasta na swoich posesjach wszystkie szyldy i napisy niemieckie tak zewnętrzne jak w bramach i na klatkach schodowych. Napisy na ścianach mogą być zamalowane wapnem zabarwionym odpowiednik kolorem lub farbą olejną. (…) Szyldy niemieckie niezniszczone należy zdejmować ostrożnie, aby ich nie uszkodzić. Winny one być przechowane do dyspozycji miasta.
[Źródło: „Wspomnienia Prezydenta Szczecina 1945 – 1950”]
Przechadzając się ulicami naszego miasta można zauważyć (a może znaleźć…?) wiele ciekawych, wręcz zaskakujących, rzeczy. Pomijam oczywiście spotkanie niesamowitych mieszkańców Szczecina.
Mianowicie można znaleźć grosz na granitowej płycie chodnika, można skrzyżować spojrzenia z groźną postacią z betonu zdobiącą fasadę kamienicy lub… Odnaleźć pozostałość przedwojennych napisów. Niemieckich napisów. Jak wspomniano na początku szanse, żeby napisy ostały się do naszych czasów były bardzo znikome.
Przechadzając się ulicami naszego miasta zauważyłem resztki dawnych napisów. Z początku uważałem je za coś nieistotnego, po prostu resztki dawnych czasów zawieszone gdzieś na murach. Ale z czasem zaczęły one mnie intrygować. Ich przemijająca obecność, bo przecież szczecińskim klimat nie służy takim „staruszkom”.
Z czasem pojawił się jeszcze jeden aspekt, taki bardzo oczywisty – napisy te, w swojej pełnej krasie, towarzyszyły „poprzednim” mieszkańcom naszego miasta. Zapraszały do sklepu, zachęcały do skorzystania z usług itp. One także witały wojska radzieckie zajmujące Szczecin.
Po ustaleniu polskiego zarządu nad miastem i okolicą wszystko co niemieckie bardzo przeszkadzało w spolszczeniu miasta. Zaczęto zamalowywać napisy. A że czasy były ciężkie, nie tylko w latach powojennych, więc kolejne warstwy niskiej jakości farby „namalowywane” na napisach tylko działały na nie konserwująco. I tak przetrwały do naszych czasów.
W dzisiejszych „cyfrowych” czasach niewielka była szansa na odrestaurowanie tych napisów, ale pojawiła się możliwość stworzenia fontu (kroju pisma) w oparciu o liternictwo przedwojennych napisów, a dokładnie w oparciu o zdjęcia tychże. I tak uczyniono.
Zaangażowani w powstanie Stettinum Nicodemus Pro byli: Tomasz Seidler – pomysłodawca, Gmina Miasto Szczecin – dofinansowanie, fotograficy ze Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego – autorzy zdjęć.
Tomasz Seidler, Prezes STF
…a tak to widział Piotr Nikodem Wardziukiewicz, projektant fontu:
Zestaw bezpłatnych czcionek Stettinum Nicodemus Pro do pobrania tutaj: