Menu
„Kamienice Szczecina” – o albumie, idea, dlaczego jest taki, a nie inny

„Kamienice Szczecina” – o albumie, idea, dlaczego jest taki, a nie inny

Kamienice – wstęp nie do końca fotograficzny

Kamienice – czy to w Szczecinie, czy w pobliskim Berlinie – miały jedno przeznaczenie: budowano je, by pod ich bezpiecznymi dachami żyły rodziny, rodziły się dzieci, umierali starcy… Z czasem okazało się, że dachy wcale nie były takie bezpieczne. Przetoczyły się dwie wojny, niszcząc bezpowrotnie wiele kamienic. Systemy polityczne także nie zawsze im sprzyjały. Zmieniały się pokolenia, zmieniły się narodowości…

Ale mieszkańcy kamienic nadal pozostali sobą. Tworzyli specyficzną rodzinę, w której wszyscy znali się, najczęściej pomagali sobie, wspierali w wychowywaniu dzieci, pilnowaniu nastawionego obiadu lub gotującego się prania.

Początkowo – niektóre mieszkania w kamienicach miały wiele pokoi i były zamieszkane przez bogatych mieszczan. Po wojnie, w czasach realnego socjalizmu, te duże mieszkania podzielono na małe, gdzie jeden pokój służył nieraz całej rodzinie. W oficynach i kamienicach oddalonych od centrum, niższe były sufity, schody bardziej strome, mniejsze podwórka i okna. Czynsze także były znacznie skromniejsze.

Co jest wyjątkowego w szczecińskich kamienicach? To, że są one nasze. Na co dzień przechadzamy się pod spojrzeniami muskularnych postaci z ich fasad, czasami podnosząc wzrok i patrząc w cementowe oczy kobiet i mężczyzn – pięknych jak z antycznych rzeźb, czy maszkaronów – groźnych jak ze średniowiecznych katedr. Ich mury dają nam znać, że wciąż pamiętają dawne czasy, gdy samochody nie stały w korkach, a chleb kupowało się w piekarni za rogiem. Czasy, w których ludzie patrzyli sobie nawzajem w oczy, a nie w ekrany swoich telefonów.

Fotograficy Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego podjęli wyzwanie sfotografowania szczecińskich kamienic. Wiele dni spędzili na ulicach i w bramach, na strychach, w piwnicach i na dachach, a nawet w mieszkaniach, uwieczniając całe budynki, ozdobne detale, panoramy z lotu ptaka, a nawet witraże i piece kaflowe. Na tej drodze spotykali mieszkańców kamienic narzekających na swój los, częstujących wódką, czy wesoło pozujących do zdjęć.

Zapraszam do fotograficznej i niespiesznej podróży prze moje miasto. Niech ten album stanie się inspiracją do samodzielnego odkrywania piękna szczecińskich kamienic.

Tomasz Seidler – Prezes Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego